Wiersze, wiersze moje ładne
Te prześmieszne, te układne
Te, co się budują na dnie
Kiedy w myśl coś się zakradnie
Skąd to nagłe wierszowanie
Chyba to Twój prezent Panie
Któryś z nieba przysłał mi
Aby mi osłodzić dni
Mojej duszy dojrzewania
Charakteru usprawniania
Przywrócenia tej radości
Która zawsze może gościć
W sercu, które Twoim jest
W którym brzmi miłosna pieśń
To jest przecie jakiś cud
Żeby wierszy mieć aż w bród
Nie nadążam już spisywać
Muszę sprężyć się więc tak
By na wszystko znaleźć czas
Aby żadna strofa z nich
Nie umknęła nagle mi
I by zawsze mnie wciągały
Do zabawy przez dzień cały
By uczyły mnie nie śnić
Lecz radosną życia nić
Snuć, jak pająk, tę jedwabną
By to życie było ładne
Mądre, zdrowe i przykładne
Żeby pięknie się skończyło
W Twych ramionach, Twej miłości
Tak, to byłoby najprościej
Rozpuścić się w Oceanie
Który zwę mym Wielkim Panem
A, z którego ja się wzięłam
Ziemski sen swój rozpoczęłam
Teraz budzę się co rano
Czując jedność z oceanem