Nie ma w świecie nic lepszego
Niż czekanie na Ukochanego
Trwało długo – wieki całe
Ale już się doczekałam
Zjawił się przede mną nagle
Zagarnąwszy serce całe
Nie zostawił miejsca w cale
Znikły lęki, smutki, żale
Bo gdy Bóg się zjawia w życiu naszym
Wszystko dziać się zaczyna inaczej
W grudniu kwitną kwiaty, niczym w maju
Inne dnie i noce też bywają
Czuję w sobie błogą radość
Wielu przyjemności masz dość
Pragniesz tylko z nim przebywać stale
Czując w sercu swoim jego chwałę
Jego światło sen rozprasza, który śniłeś
I błądziłeś wciąż w ciemnościach – się łudziłeś
Żeś jest pępkiem tego świata cudownego
I nad Ciebie nie ma nigdzie wspanialszego
Wreszcie spokorniałeś, zrozumiałeś, że błądziłeś,
Bo nie żyłeś tylko śniłeś
Zamroczony snem umysłu zwanym ego
I dlatego czułeś się tak źle, kolego
Teraz wiesz, że wszystko Jednym,
Bóg w bogatym jest tak samo, jak i w biednym
W każdym tkwi ta sama wielka siła
Co miłością boską się nazywa
Nagle w innych widzisz siebie
Nie osądzasz, nie unosisz się już gniewem
Ale kochasz wszystkich tak jak siebie
I nareszcie całym sobą jesteś w Niebie