Przyjdź do mnie strofo i przychodź stale
Bo ja cię kocham, wprost, doskonale
Dzień cały z Tobą chcę zawsze przeżyć
Coraz to głębiej się z sobą zmierzyć
Znaleźć tam Boga – przyczynę wszelką
Spokój i ciszę – tę Panią Wielką
Z której to łona wszystko pochodzi
Z której roślina i człek się rodzi
Znaleźć tam miłość, energię Pana
W której jest Ziemia cała skąpana
I całą mądrość, prawdę i moc
By śmiać się z siebie radośnie, w głos
Śmiać, gdy się w myśli smutek zakrada
Śmiać, gdy ktoś truje, czyli nudnie gada
Śmiać, gdy się psuje coś albo drze
Lub, gdy się czegoś bardzo, bardzo chce
Śmiać się, uśmiechać i szczęściem być
Tylko tak warto, naprawdę żyć!
Życie to miłość, radość, pogoda
To jest prawdziwa na wszystko zgoda
Na to, co dobrem wydaje się
Na to, co dzisiaj jest dla nas złem
Dobro i zło – to są dwie strony
Jednej monety – niepodzielonej
Ta druga znika, gdy tylko ty
Na pierwszej się skupisz i otrzesz łzy
Gdy widzisz obie, bo tak też można
Wtedy ocena twa jest ostrożna
I wówczas wartość swą wszystko ma
Bo nie ma wtedy dobra ani zła
Jest tylko ważne: kim ty się stajesz
Jaką miarę wszystkiemu nadajesz?
Ty jesteś twórcą świata swojego
Więc ciesz się, raduj i dąż do Najwyższego!