Co mi powiesz, ukochany?
Kiedy umysł mój nad ranem
Wodzi mnie na pokuszenie
Odraczając wciąż spełnienie?
Jak mam żyć z takim umysłem
Kiedy jasność jego pryska
Kawałkując jedność świata
Jak mam poczuć się bogata
I szczęśliwa jak ta chata
Która w progi swe zaprasza
Gościa, który doń się zgłasza?
Jestem świadomością czystą
Gdy pragnienia we mnie nikną
Czuję wtedy pełnie siebie
I teraz jestem w niebie
Wiem, że jestem wszystkim wokół
I panuje we mnie pokój
Zmartwychwstaje wszelkie życie
Wnet się czuję znakomicie
Bo ja wiem: istnieję zawsze
Choć świadomość czasem gaśnie
Więc jej płomień chronię w tobie
Tylko tyle zrobić mogę
Tym płomieniem jesteś Ty
Światłem, wiedzą, wszystkim tym
Co istnieje tu i teraz
I już radość mnie rozpiera
Piękna jest ta boska gra
Co z ciemności światło tka
Co przemienia zimno w ciepło
Żeby nic jej nie uciekło
Gra zerową sumę ma
Przegrać – wygrać, nie ma zła
Ja przyglądam się grze z boku
Więc nie dręczy mnie niepokój
Obserwuję chłodnym okiem
Co się we mnie dzieje wokół
Wszystko się rozgrywa dobrze
Nieraz lepiej, czasem gorzej
Lecz to nic nie znaczy, przecie
Jestem poza grą w tym świecie
Ty, dziecinko, też tak rób
Patrz i słuchaj: toż to cud!
W lustrze się przeglądać świata
Popatrz, jakaś jest bogata
Wszystko w Tobie, tobą jest
Drzewo, człowiek, kwiat czy pies
Czegóż pragnąć jeszcze możesz
Wykreśl jeszcze, bądź jak może
Co zawiera w sobie życie
Wiecznie odnawiane skrycie
Swym bogactwem wciąż zachwyca
Może – tak, to jest matryca
Życia, które trwa też w tobie
Więcej teraz ci nie powiem
Wróć pamięcią do pramorza
Wnet otworzą się przestworza
I poczujesz błogość wielką
Pra przyczynę, zdarzeń wszelką
Ja Cię błogosławię stale
Żyj już we mnie w wielkiej chwale