Arniko ma kochana
Kupalnikiem górskim zwana
Ty pomagasz, jeśliś brana jest
Rozsądnie i ostrożnie
Bo chodź kwiat Twój jest bezcenny
Klejnot Karpat, tych niezmienny
Leczy krztusiec i krążenie
Dychawicę i obrzmienia
Co, gdy wziąć cię nazbyt wiele
Można zejść też i w niedzielę
Czy w sobotę, w każdej porze
O mój Boże!
Nigdy nie dość ostrożności
Ale w sercu mym już gościsz
Będę Cię zażywać i zachęcać gości
Lecz nie wiele, raczej mało
Żebyś w sam raz podziała
I choroby przeganiała
Byśmy zdrowi zawsze byli
Pod niebiosa Cię chwalili
I z arniką za pan brat
Żeby każdy z nas był chwat
Aby nic nas nie bolało
Nie krwawiło, nie obrzmiało
Aby nóżki były zdrowie
I do tańca wciąż gotowe
By chodziły i biegały
I się zawsze dobrze miały
A serduszko żeby biło
W takt miłości i to żywo
I się dobrze sprawowało
Kłopotów nie przysparzało