Otwórz mi drzwi, Panie
Przekręć klucz umysłu
By świadomość Twej Miłości
Stała się już czysta
Zamieszkała wreszcie
W moim sercu, głowie
Aby wszystko we mnie teraz
Było już gotowe
Służyć Ci o każdej porze
Nie rozróżniać czasu
I by przy okazji czynu
Nie robić hałasu
Hałas bowiem dziełem ego
Którego wszak nie ma
Daj mi, Panie Boże, rzec mu
Żegnaj, nie do widzenia
Jestem teraz nie – wolnicą
Pozbyłam się woli
Wraz z jej wiernym sługą – ego
Przyczyną niedoli
Teraz jestem tylko Twoja
Przepełniona Tobą
Będąc Twoją nie – wolnicą
Jestem w końcu sobą
Oddaję się Tobie cała
Po krańce wieczności
Przyjm, mój Panie, mnie na służbę
Twojej Wszechmiłości
Bym kochała zawsze szczerze
Każdego człowieka
Widząc w nim tę miłość, Panie
Które tylko czeka
By rozjarzyć się Twym światłem
Na podmuch boskości
Pozwól, Panie, być Pochodnią
Twej Miłości czułej
Niech Twój ogień, Twoje światło
Wypali już we mnie
To, co wciąż nie daje kochać
Boli nadaremnie
Panuj we mnie Wieczne Słońce
Twoja wola, Panie
Niech w mym sercu, myślach, słowach
Pokój już nastanie