Daj mi, Panie, wiersz napisać
Zamiast stale się opychać
Chcę wyśpiewać chwałę Twoją
Która niech mi będzie zbroją
Przed tym strasznym utrapieniem
Które inni zwą jedzeniem
To jest moja stała męka
I zmartwienie i udręka
Co me serce cierniem kuje
Ty to czujesz!
Ja wariuje!
Że nie mogę sobą rządzić
Tylko pichcić, tylko mącić
Co w talerzu się znajduje
Wszystko łykam i smakuję
Tak się jadłem, rozkoszuję
Że połykam – co zgotuję
Daj, o Panie mój, pamiętać
Że się muszę opamiętać
Rzucić garnki i pokrywki
Znaleźć inne już rozrywki
Których skutkiem nie jest tycie
Tylko słodkie serca bicie
Ty, o Panie, mi pomagasz
Wiersze, w moje myśli wkładasz
By wypędzić z nich jedzenie
A wprowadzić obrzydzenie do obżarstwa
Które szkodzi, gdyśmy starsi już – nie młodzi
Pisać wiersze, znacznie mądrzej
Niżli spełniać byle żądzę
Która w szatę się ubrała
Iżby głód naśladowała
Panie! Chroń przed nią Halinkę!
Zamiast jeść – niech przełknie ślinkę!